28 września w poniedziałek prowadziłem jedną lekcję – taką, jaka była w ,,Akademii pana Kleksa”. Miałem perukę, okulary z nosem i wąsami, ale nie posiadałem brody…
Lekcję zacząłem sprawdzeniem obecności i pokazaniem, co uczniowie będą robić. Czułem się wtedy bardzo dobrze. Następnie podchodziłem do każdego z atramentem i słomką. Chłopcom (i A-dziewczynom) wychodziły najróżniejsze kleksy, ale najwięcej było motyli. Zadaniem dla chętnych było ułożenie wiersza do swojego kleksa. Ci, którzy siedzieli na końcu, rozmawiali, nie słuchali mnie, nie dało się ich uciszyć, ale ostatecznie wszyscy dali radę ukończyć swoje prace. Na koniec oceniłem dzieła „moich uczniów”. Prowadzenie tej lekcji bardzo mi się podobało.
Aleksander Jendryca